ul. Żwirki i Wigury 40, 28-400 Pińczów
+48 50 40 88 785 palac@chroberz.info

Konno przez Polskę

W czasopiśmie „Jeździec i hodowla” (nr 27, 20 września 1933) znalazłem ciekawą wzmiankę o chroberskim pałacu. Paweł Popiel (1870-1936), hipolog, pisarz, ziemianin, w latach 1931 – 35 na klaczy ze swego stada (Jedynce) co roku przemierzał kilka tysięcy kilometrów w wędrówce po ziemiańskich dworach, stadninach i koszarach kawaleryjskich pułków, a także szlakiem historycznych pamiątek i zabytków sztuki. Swoje wyprawy opisywał prostym stylem i ładną polszczyzną w publikacjach stanowiących swoistą mieszaninę kronik ziemiańskich i końskich z krajoznawstwem i historią. Popiel adresował swoje przewodniki do młodzieży, wyrażając nadzieję, że że pójdzie ona za nim, przekładając piękniejszą (i tańszą) turystykę konną nad źle widzianą przez jeźdźca z Kurozwęk turystykę samochodową.

Zamieszczam tekst całego artykułu (pisownia oryginalna).

2015-04-12 12;14;25

Przenocowałem w Nagłowicach, w miejscu rodzinem Mikołaja Reja, przyjęty w nieobecności ks. Michała Radziwiłła przez jego teściów pp. Chłapowskich. Napatrzeć się nie mogłem rozwieszonym po ścianach arcydziełom malarskim w tej liczbie nieznanemu obrazowi Murilla z tematem charakterystycznym dla tego mistrza, żebrzących lub śniadających chłopców i portretom rodzinnym, zwłaszcza ks. Antoniego Radziwiłła z córką księżniczką Elizą, która gdyby nie sprzeciw Bismarka i dworu petersburskiego, mogła była zasiąść na tronie Hohenzollernów.

Krótki popas w Jędrzejowie poświęcony zwiedzaniu pocysterskiego kościoła i klasztoru, fundacji Gryfów, którzy tu w roku 1111 osadzili francuskich Cystersów. Kościół większy od kościołów Cysterskich w Sulejowie, Koprzywnicy i Wąchocku, Pierwotna świątynia wzniesiona była z drzewa i słała zaledwie 70 lat. Biskup Krakowski, błogosławiony Wincenty Kadłubek, przyszedł z pomocą zakonnikom którzy przez niego zachęceni, sprowadzili budowniczego z Francji i wznieśli kościół i klasztor z kamienia ciosowego. Konsekrował go Biskup Kadłubek w r. 1210. Tu błogosławiony Biskup w cichej celi zrzekłszy się biskupstwa, jako zakonnik, chwalebnego żywota dokonał. W kaplicy kościoła, Jemu poświęconej, znajdują się relikwje błogosławionego biskupa. Kościół ten, z dwiema zdaleka widocznemi, wyniosłemi wieżami, otoczony wysokim murem z basztami, należy do najpiękniejszych pomników budownictwa w Polsce.

Może zimny ponury dzień był tego powodem, że okolice Jędrzejowa nie wydawały mi się malowniczemi. W przejeżdżanych wsiach napotkałem tylko jeden, wyraźnie jeden, drogowskaz. Dziwne to zaniedbanie utrudnia orjentowanie się na roztajnych drogach. Droga się dłużyła, gdyż ziemia, przeważnie rędzina na traktach, twardsza od asfaltu, wykluczała jazdę kłusem.

Odpoczęliśmy dobrze wraz z koniem dopiero w domu blisko zaprzyjaźnionego pana Józefa Dembińskiego w Górach. Nazajutrz w południe odwiedziłem margrabiego Aleksandra Wielopolskiego w Chrobrzu. Nazwa miejscowości pochodzi jakoby od Chrobrego, który tu miał zbudować zamek po wyprawie Kijowskiej. Zamek ten należał do Tęczyńskich, później do Tarnowskich. Pałac, w stylu klasycznym, wystawił w r. 1850 dziad obecnego właściciela, wielki polski mąż stanu, margrabia Aleksander Wielopolski. Oprócz przyjemności odnowienia odwiedzeniem zażyłych stosunków, jest zawsze wielką ciekawością widok dobrze wychowanych koni wysokiej krwi. Od ostatniej mej bytności powiększyła grono klaczy stadnych doskonała, o ślicznych kształtach „Arrow”, zarówno jak i znakomite Falada i Extaza. Od nich pochodzą roczniaki: Felicitas i Firenza po Torelore. Pokazano mi też obiecujące potomstwo Illuminatora: Fortissima od Benory, Fulgor od Rosolule i Furioso od Fryne. Klasa Illuminatora zaznaczyła się też w licznej grupie tegorocznych źrebiąt pełnej krwi. Szanowne Panie, synowa i córka margrabiego Wielopolskiego zaszczyciły mnie dłuższem odprowadzeniem konno w stronę Buska.

Na wieczór zajechałem do Wójczy p. Michała Popiela, a nazajutrz, po popasie w Sichowie u księstwa Krzysztofów Radziwiłłów, z niekłamaną radością powróciłem do domu.

Trzecia i ostatnia tegoroczna wycieczka trwała sześć tygodni i dwa dni; dystans przejechany 1603 kilometry, klacz powróciła widocznie w dobrym stanie, gdyż po dwudniowym zupełnym odpoczynku okazywała wyraźną ochotę do brykania przy objedzie gospodarstwa.

Ogółem przejechałem w tym roku 2918 kilometrów.

Jaki był cel tych wycieczek? Nie zamierzam ukrywać, że chodziło mi o poznanie własnego kraju, w sposób urozmaicony, co się da najlepiej osiągnąć na siodle. Pragnąłem też zachęcić młodzież do zaprawiania się w tym zdrowym sporcie nie obcym naszemu narodowi od wieków. Tak częste, a nieraz dalekie odprowadzania, o których z radością wspominałem, świadczą, że ogień sportowy do konnej jazdy zapłonie, byle go rozniecić. Zapotrzebowanie na konie wierzchowe, tak obecnie tanie, a mimo to trudne do pozbycia, powinnoby się wzmóc automatycznie wraz z rozwojem jazdy konnej. Chyba niejednego ojca stać jeszcze (pomimo kryzysu) na nagrodzenie dobrego świadectwa i pilności syna – koniem wierzchowym. Nadawałyby się do tego celu najlepiej konie typu remontowego, nieprzyjęte przez komisję dla braku przepisowej miary.

Pobudzała mnie też do dania przykładu i to nie na ostatnim planie myśl i troska, że zachodni nasi sąsiedzi wszelkiemi sposobami popierają sport konnej jazdy, by wytworzyć i przygotować nieprzeliczone szeregi cywilnych jeźdźców dla ruszenia w odpowiedniej chwili po odbiór, według ich mniemania „odwiecznie niemieckich” ziem. Czyż my pozostaniemy w tyle, gdy zajdzie potrzeba bronić tego co było, jest i będzie zawsze nasze? Z pewnością nie; bronić będziemy do ostatniej kropli krwi i wydrzeć jednej piędzi ziemi sobie nie damy, ale o umożliwieniu obrony należy myśleć zawczasu.

Zastanawiałem się nad pytaniem, kogo do jazdy konnej zachęcać. Sądzę, że przedewszystkiem drogą i dzielną naszą młodzież szkół średnich i wyższych podczas wywczasów letnich a dalej emerytów, jak niżej podpisany, o ile nie wyszli lub żeby nie wyszli z „formy”, gdyż to utrzymuje w świeżości i tężyźnie zarówno umysł jak ciało. Ludzie w średnim wieku mają swoisty trening w ciężkiem codziennem jarzmie pracy o utrzymanie egzystencji, które szyje odgniata i humor odbiera. O „wolnym” czasie tych ludzi nawet nie wspominam, gdyż każda godzina dnia walką o zagrożony byt zajęta.
Gdy mi dobry znajomy, do którego, po odbyciu 86 kilometrów, w bardzo upalny dzień przybyłem, zauważył, że wolałby odbywać wycieczki samochodem, by uniknąć zmęczenia – wyrwała mi się odpowiedź, że nawet do takich łatwych i wygodnych wycieczek, jak moje, potrzeba cokolwiek charakteru, energji i woli, zaś do jazdy samochodem wystarczy szofer i benzyna. Sprawdziłem osobiście, że w wycieczkach po kraju wzbogaca się umysł, a co nie mniej cenne, rozgrzewa się serce przywiązaniem do naszej wielkiej przeszłości i ufnością w niemniej świetną przyszłość, Ponadto, mówiąc słowami nieśmiertelnego Aleksandra Fredry:

„jadąc polem lasem
miło angielską milą przejechać się czasem”.

Młodzieży szkic ten poświęcam.
Paweł Popiel.

 

 

popiel1